Po bitwie pod Byczyną od Koellinga

Nach der Schlacht bei Pitschen *) A.D.1588
Po bitwie pod Byczyną.*) A.D. 1588 od Koellinga

Artykuł z „Heimatkalender für den Kreis Kreuzburg OS., 1925, Jg. 1” o bitwie pod Byczyną.
Źródło: Opolska Biblioteka Cyfrowa

 

Dokument 1

Dokument 2

Dokument 3

 

Osoby:
MARTINUS MALDRZYK, burmistrz
HALSZKA jego małżonka
JOHANN MACZKA, pisarz
THOMAS WEGIER, kowal
MARIA WEGIEROWA, jego małżonka
CHRISTOPHEL, jego syn
BARTHOLOMÄUS PRZYREBEL, rzeźnik
TRZY MIESZCZKI

* * *

(Przy zamkniętej scenie: bicie bębna, sygnały trąbki cofających się Polaków)

__________

(Przed kościołem. Maczka leży nieprzytomny)

Przyrebel
Panie burmistrzu, nie bierz sobie tego tak do serca. Teraz, kiedy jesteście wolni i pozbyliście się tej strasznej bandy, chociaż trzymali Was trochę twardo, dziękujcie Panu i cieszcie się z tego wybawienia. Popatrzcie! Tam przybliża się wasza małżonka z innymi kobietami, wreszcie wyzbyły się strachu.

Maldrzyk
Dzięki Bogu, ona żyje i jest zdrowa. Witaj Halszka!

Halszka
Martinus! Mój kochany mężu! O Boże!

(witają się czule)

Wegier
(przystępując do Przyrebla)

Niech ich wszystkich diabli wezmą, tych psów, zbójów, profanatorów! Dlaczego mnie nie słuchano? Szybko pokazalibyśmy im drogę! Do pioruna, tak! A teraz – kupa popiołów!

Przyrebel
Panie kumie, mówicie niemądrze. Proszę nie gniewajcie się. Co potrafilibyście zrobić przeciwko polskim zagonom, przeciwko armii Jana Zamoyskiego?

Wegier
Wszystko jedno co, my byśmy się bronili. Odważna garstka walczy przeciw wrogom, nie pytając, czy jest ich setka czy są tysiące.

Wegierowa
(która z żoną burmistrza próbuje ożywić omdlałego Maczka)

Popatrz, Barbara, on żyje! On już się rusza! Co ten biedak musiał wycierpieć!

Przyrebel
Popatrzcie na pisarza! Chodźcie mu pomóc!

(do niego)

Proszę wesprzyjcie się na mnie.

Maczka
Ach, pozwólcie mi leżeć! Już czuję, że śmierć się zbliża… umieram.

Maldrzyk
Kobiety, przynieście mu coś na wzmocnienie. Może znajdzie się dla niego jakaś kropla.

(Halszka i pierwsza mieszczka odchodzą)

Maldrzyk
(do pisarza)

Odwagi, panie sekretarzu! Choć wiele ucierpieliśmy, nie traćmy nadziei.

Druga mieszczka
(wchodzi z trzecią mieszczką i synem Wegierów)

Ach, sąsiadko, gdy w końcu zamieszkaliśmy w domku moich ukochanych pradziadków, on został tak zrujnowany!

Trzecia mieszczanka
Kuzynko, możecie się pocieszyć. Nam też nie poszło lepiej.

Wegierowa
(przystępując)

Boże w niebie! A ta Goyn! Co za nieszczęście! Ta biedna! Trudno to pojąć!

Wegierowa
(do swego synka)

Kochany synku, uspokój się. Odeszły dzikie hordy.

(Halszka i pierwsza mieszczka wracają i trunkiem wzmacniają pisarza,  następnie go opatrują)

Maczka
Zamoyski by nas wypuścił, moglibyśmy pójść swoją drogą, wierzyliśmy w to, ale to był fałszywy rachunek: dzicy Tatarzy chcieli najpierw zdobyć nasze skarby, Boże, Boże! Ogniem przypalono moje lewe ucho, popatrzcie – ach!

Maldrzyk
Tak. Uważano was zapewne za o wiele możniejszych ode mnie, dlatego byłem mniej dręczony i maltretowany niż wy, panie Maczka. Mimo to było okropnie!

Halszka
Ach, coście wycierpieli!

Pierwsza mieszczka
W końcu strach ogarnął i nas, byliśmy otoczeni przez ogień, śmierć i hańbę.

Maldrzyk
Jednak On z wysoka zachował nasze życie.

Maczka
Pięściami mnie bito, szczypano nożycami. By zwiększyć naszym biednym duszom męki, przypalano nas szczypcami i żelazem. Mieliśmy im wskazać byczyńskie skarby. Ach, jak to piecze! Jeszcze teraz czuję ten ból!

(podczas dalszych rozmów Maczka zostanie odprowadzony przez Przyrebla, Halszkę i pierwszą mieszczkę).

Wegier
Skarby Byczyny! Wszystko nam zrabowali, nic nie zostawili! Diabły!

Maldrzyk
Porzućcie skargi i przekleństwa, pomyślcie, że skończyła się przemoc. Jesteśmy wolni! Pobożnemu seniorowi Benkuisowi to zawdzięczamy. On prosił marszałka koronnego. On prosił za miasto, za nas i przyszedł dobry anioł w samą porę.

Halszka
Pan Bóg wynagrodzi jemu i jego potomstwu.

Wszyscy
(śpiewają)

Jesteśmy w środku życia
Otoczeni śmiercią.
Kogo szukamy, kto pomoc ześle,
Byśmy łaski doznali?
Jesteś Jedynym Bogiem.
Żałujmy za nasze grzechy,
Które Ciebie, Panie, rozgniewały.
Święty Panie Boże,
Święty Mocny Boże!
Święty miłosierny Zbawicielu,
Ty wieczny Boże!
Nie pozwól nam utonąć
W gorzkiej śmierci i biedzie.
Kyrie eleison!

Maldrzyk
Tak nas po wszystkim Bóg uratował według swojej łaski. Chwalcie Go, że z waszego domu nikogo żeście nie stracili. Wszyscy inni pamiętajcie: komu los wyrwał syna, matkę lub córkę, pamiętajcie o nich, o kochanych zmarłych; okażcie się ich godnymi; godnymi też waszej ojczyzny: nie traćcie nadziei, bądźcie odważni, zaufajcie Bogu.
Słuchajcie teraz, co wymyśliłem na dobry początek, kiedy leżałem w ciężkich okowach: my chcemy nie tylko pilnie pracować jak to wcześniej czyniliśmy, my chcemy więcej. I jako pierwsze, zamiast naszej szkoły, tej małej, którą mieliśmy, ma powstać prawdziwa uczelnia, tu, na miejscu.

Wegier
Na co nam ten uczony kram ma służyć? Starajcie się lepiej, by domy i mury się znów podniosły naszemu miastu ku ochronie.

Przyrebel
(który powrócił)

Szanowny burmistrzu, pamiętajcie o tym, że to kosztuje mnóstwo pieniędzy, których nikt w najmniejszym stopniu nie posiada.

Wegierowa
Nie mamy gdzie położyć naszych głów.

Wegier
Niewiasto, nie gadaj, jeśli poważni mężowie mówią. Jednak po prawdzie, drogi panie i burmistrzu, mamy raczej różne inne potrzeby.

Maldrzyk
Mieszczanie, zrozumieliście fałszywie. Ja nie mówiłem, że w tym czasie macie mieszkać pod gołym niebem. Możecie domy budować na tyle, ile bieda pozwoli. Tylko zauważcie: jak Śląsk długi i szeroki aż po Wrocław istnieją zaledwie trzy łacińskie szkoły. Rzeczywiste potrzeby są takie, byśmy bardziej zadbali o duchowe dobro i byt naszych dzieci.
Już o tym nieszczęściu, które nas dziś spotkało, hoduję w skrytości ducha zdania, choć nie jestem żadnym literatem. Wiem jednak, jak cenić naukę. Moglibyśmy innym pokazać, że nas pociąga rozwijanie życia duchowego. Byłby to zaszczyt dla tego małego miasta. Co niektóre większe zostałyby w tyle. Nie byłoby pięknie? Potrafi Byczyna! Więc? Mogę na was liczyć?

Przyrebel
Burmistrzu, pięknym dobrem jest nauka, szanuję ją, lecz teraz mówię wam: brakuje pieniędzy, gdzie panuje sama bieda.

Wegier
I myślę, że ostateczny pożytek nie byłby za wielki.

Przyrebel
Byłoby inaczej, gdyby sąsiedzkie miasta przysłały nam uczniów.

Maldrzyk
Szanowny mistrzu cechu, nie wierzcie, że myślałem tylko o sławie miasta. Nie słyszeliście końca mojej mowy. Akurat na to z pewnością liczę, że obcy uczniowie w dużej liczbie z żywą pracowitością do naszego miasteczka przybędą; was czeka sława, z tego korzyść się zrodzi, a wasi synowie będą mieli szkołę.

Wegierowa
(do swojego synka)

Prawda Christophel, przyznasz mi rację! Na książkach się uczyć i w prawie być uważnym!

Maldrzyk
Popatrzcie na swoją żonę, mistrzu. Wierzcie mi, będziecie mieli z tego dużo radości. Dajcie mi waszą zgodę. Inni za wami pójdą, na mądrym posiedzeniu rady chętnie rozważą waszą opinię.

Przyrebel
Nie chciałbym załatwiać niczego pochopnie. Dobre rzeczy potrzebują dobrego czasu.

Maldrzyk
Mistrzu, wierzcie, ja zawsze chciałem dla mojej ojczyzny wszystkiego co najlepsze. I to już sowicie osiągnąłem. A więc?

Przyrebel
(po krótkim namyśle)

Tu moja ręka.

Maldrzyk
Proszę przyjąć wielkie dzięki! A wy, mój mistrzu kowalu?

Wegier
Panie burmistrzu, wielkiego pożytku jeszcze nie widzę, jednak do rozmyślania nie jestem skłonny, dlatego więc macie mój głos, lecz pod warunkiem, rozważcie to dobrze: postarajcie się, by przy nauce i studiowaniu chłopaki nie straciły serca, odwagi i mocy.

(zasłona opada)

Komu życzysz najlepszego
Życz mu radości
I wiernej przyjaźni i odwagi,
I mocy w cierpieniu,
I odpowiedzi na jego miłość,
I błogosławieństwa dla jego upraw,
I częstej sposobności
do pięknego, dumnego czynu.

Tłumaczenie: Elżbieta Bereska
Opracowanie: Anna Bereska – Trybuś

Możliwość komentowania została wyłączona.